






O Australii krąży wiele opinii, jedne prawdziwe, a inne bardziej przypominają legendy miejskie. My mieliśmy okazję na własnej skórze przekonać się ile z nich jest prawdą.
Na pewno też o tym wiecie - w Australii są pająki. Dużo pająków. Tak dużo, że warto się kilka razy zastanowić przed zakupem biletu do Australii. Tymczasem ja odniosłam zupełnie inne wrażenie. Przez miesiąc nie spotkałam ani jednego pająka. Byliśmy w miejscach całkowicie cywilizowanych, ale też w zupełnej dziczy. Mieszkaliśmy w nowoczesnym budynku w Melbourne, a później w małym domku w środku lasu na Tasmanii. Byliśmy też na pustyni i nad brzegiem oceanu na południu Australii. I ani jednego pająka czy owada. No, może kilka much w lesie, nic poza tym. Nie chcę przez to powiedzieć, że w Australii nie ma pająków. Wręcz przeciwnie, wierzę w to, że jest ich mnóstwo, ale może po prostu żyją w innej części kontynentu, a tylko zła sława rozniosła się na całą Australię? A może nie lubią gorąca, które panuje tu w lecie (około 40 stopni w cieniu) i wyjrzą na świat dopiero jesienią? Albo najzwyczajniej w świecie wiedziały, że się ich obawiam i postanowiły nie wchodzić mi w drogę? Jeśli tak, to dziękuję ;)
moja babcia zawsze chciała jechać z nami wszystkimi mieszkać w Australii. A ja nie cierpię pająków, więc wybiłam jej to z głowy ;-) może po prostu mieliście szczęście.
OdpowiedzUsuńFajna babcia :) Zaluj ze nie uleglas namowom ;)
UsuńGdybym zobaczyła pająka, na pewno bym uciekała gdzie pieprz rośnie. Zazdroszczę Wam takich podróży, to niesamowite doświadczenia, bo przecież podróże kształcą :) Cieszę się, że chociaż z Twojego bloga mogę się dowiedzieć tylu ciekawych rzeczy i pooglądać piękne zdjęcia. Pozdrawiam cieplutko z zachmurzonego Dolnego Śląska :)
OdpowiedzUsuńDzieki za mily komentarz :)
UsuńPozdrawiam goraco!
Fajnie jest skonfrontować rzeczywistość z mitami, które krążą w naszej świadomości i przekonać się, że wcale nie są takie straszne :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńja się tam boję pająków
OdpowiedzUsuńhttp://iamemilias.tumblr.com/
U mnie w domu są pająki a nie mieszkam w Austaralii. Wielkie bydlaki wyłażą z piwnicy ku uciesze kotów. Jak żyć? ;)
OdpowiedzUsuńPiękny jest Wasz blog i Wasze fotografie. Codziennie zaglądam od baaardzo dawna.
Pozdrofki dla Julka :)
Olga Ż
U nas w domu, tu w Polsce, tez bywaja, niestety... Moze dlatego ze mieszkamy przy lesie?
UsuńDzieki za mile slowa :) Pozdrawiam!
Jakie one są dla Ciebie wyrozumiałe, te pająki. Ze mną się tak delikatnie nie obchodzą, Kilka miesięcy temu obudziłam się rano i pierwsze co zobaczyłam to wielki (jak na te w Polsce) pająk na brzuchu! Do dzisiaj mam ciary, brrrr.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Na brzuchu??? Chyba bym dostala zawalu! A ciary pojawily sie jak tylko to przeczytalam..
UsuńSłyszałam, że w Australii jest dużo pająków, różnych rozmiarów, ale nigdy nie zagłębiałam sie w to, czy rzeczywiscie tak jest ;) Całe szczęście nie mieliscie przyjemności ich widzieć. Ja osobiscie też wolałabym ich nie widziec, bo mogłoby to sie dla mnie zle skończyć heh ;)
OdpowiedzUsuńJa trzymałam kciuki, żeby was wszystkie omijały! :D Widzę, że pomogło .... =)))))))))))))))
OdpowiedzUsuńDzieki, kochana!!!!!!!
UsuńJeden z najbardziej wysmakowanych i wyciszonych blogow. Kazdy post to przyjemnosc.Pozdrowienia z zimnego NYC.
OdpowiedzUsuńWielkie dzieki za mile slowa :)
UsuńPozdrawiamy!
Moja znajoma od dwóch lat mieszka w Sydney i już mi o tych pająkach pisała... więc chyba były dla Ciebie łaskawe albo byłaś po prostu pochłonięta ciekawszymi widokami;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z wiosennego Londynu, w którym niestety też mieszkają pająki...
Ola (www.slowodoslowa.com)
No wlasnie, Sydney, wiec moze mieszkaja na wchodzie Australii, a nie na poludniu, tam gdzie bylismy :)
Usuńja jestem ta osoba, ktora wybrala inny kraj niz Australie ze wzgledu na pajaki :D
OdpowiedzUsuńJak juz wrocisz z NYC, to jeszcze zdazysz poleciec do Australii :)
UsuńUprzejmie donoszę, iż mieliśmy wizytę huntsmana, wszedł przez drzwi od garażu. Jest on zupełnie nieszkodliwy, płochliwy, nasz był ok. 4 cm na 4 cm i całkiem ładny. Piszę to ja - boję się pająków. Wyprosiliśmy go z domu miotłą i tyle. Ten osobnik raczej już nas nie odwiedzi bo się strasznie przestraszył. Zatem pająki są, ale zdecydowanie nie wchodzą ludziom w drogę, ten nasz był chyba ciekaw co my za jedni, że tak po polsku gadamy i nie jemy Vegemite (jeszcze...).
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Melbourne
Mama Ignasia i Tata Marysi z dziećmi:)
Jeden? Tylko? To niezly wynik jak na kilka miesiecy :)
UsuńAle bardziej mnie zastanowila druga czesc - nie jecie Vegemite?!?! ;)
Pozdrawiamy!
To może się wybiorę, jak mówicie, że pająków nie było :D
OdpowiedzUsuńLec, kochana, nie zastanawiaj sie :)
UsuńObojętnie, czy te pająki są, czy też nie - i tak ich nienawidzę i się ich boję. :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej wspaniałej wyprawy.
_____
www.by-sanja.blogspot.com
a węże?
OdpowiedzUsuńTez brak.
UsuńSuper zdjęcia zazdroszczę
OdpowiedzUsuń:)
Usuńtego wpisu mi brakowało, juz ze 100 razy miałam pytać o te wszystkie robale, bo fakt, poza długą samolotową drogą , to właśnie pająki etc powstrzymują mnie przed Australią.
OdpowiedzUsuńthx
Wymowki juz nie ma ;)
UsuńOprocz jednego huntsmana ktory pewnego wieczoru wybral sie na spacer po naszym samochodzie...w glowie gdzies sie kolacze o tych pajakach,wezach,meduzach,rekinach itp.ale nie atakuja zza kazdego rogu...jezeli mozecie jedzcie...Australia z Tasmania sa piekne,cudowne...inne.Dluga podroz?Dla mnie byla raczej ekscytujaca niz meczaca.Australia potrafi zauroczyc...
OdpowiedzUsuń