To, że Australia kawiarniami stoi, wiadomo nie od dziś. Ale o tym, że równie dużo jest tu barber shopów, dowiedzieliśmy się dopiero na miejscu. Nietrudno się domyśleć, że Michał wrócił do domu już z nową brodą ;)
Moja siostra robiła dyplom z fotografii i jakiś czas po studiach z fotografii się utrzymywała. Pamiętam, że z Irlandii przywiozła całą serię zdjęć z jednego z takich oldskulowych barber shopów - od razu mi się skojarzyło :)
Ach Ci brodacze... i jak tu nie mieć do nich słabości :) Pozdr. Dorota
OdpowiedzUsuń;)
UsuńAle klimat!
OdpowiedzUsuńMoja siostra robiła dyplom z fotografii i jakiś czas po studiach z fotografii się utrzymywała. Pamiętam, że z Irlandii przywiozła całą serię zdjęć z jednego z takich oldskulowych barber shopów - od razu mi się skojarzyło :)
OdpowiedzUsuńBujny zarost! Kazdy facet powinien tak wygladac :)
OdpowiedzUsuńO rany! Ten fryzjer w kraciastej koszuli wygląda jak.. Michał albo jego brat bliźniak;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Ola (www.slowodoslowa.com)
;)
Usuńale czad! :)
OdpowiedzUsuńbroda na medal :)
i kita super
OdpowiedzUsuń;)
Usuńuuu ale profeska. ekstra!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCudowny klimat zdjęć ;)
OdpowiedzUsuń:*
UsuńWąs rulez :)
OdpowiedzUsuńO tak!
UsuńW San Francisco tez jest cala masa barber shopow. Sa super i bardzo klimatowe.
OdpowiedzUsuńA w Pl można wiedzieć gdzie polecacie się udać brodaczom? ;-)
OdpowiedzUsuńMichal nie ma tu w Trojmiescie ulubionego golibrody, ale pewnie w Warszawie cos fajnego mozna znalezc :)
UsuńŚwietne miejsce, klimat, czyja to bryczka? Pewnie golibrody.
OdpowiedzUsuń